Rozpad świata mnie nie dotyczy

Wiosenne słońce ześlizguje się powoli po zachwycającej swą doskonałością linii gór, a zielone doliny Ruandy wypełnia jeszcze mgła. Ze snu budzi się "Tybet Afryki".

"Śmierć! Śmierć! Groby z ciałami Tutsi są wypełnione tylko do połowy. Śpieszcie się, aby zapełnić je do końca!"(1).

Lud Banyaruanda nie czeka na kolejny dzień z nadzieją. W przerażeniu obserwuje jak ziemia Ruandy powoli, nieprzerwanie i z bezlitosnym uporem spływa ich własną krwią. Gdzieś w oddali krzyk; krzyk, który trwa jeszcze długo po tym, gdy zamkną się usta, z których się wydobył i który dniem i nocą prześladuje cały naród. Krzyk, którego nie słyszy nikt inny oprócz Ruandy.

"Śmierć! Śmierć! Groby z ciałami Tutsi są wypełnione tylko do połowy. Śpieszcie się, aby zapełnić je do końca!".

Jest rok 1994, Ford Mondeo zostaje obwołany europejskim samochodem roku, "Moda na sukces" po raz pierwszy pojawia się w Polsce, Oskara za najlepszy scenariusz dostaje S. Spielberg za poruszającą historię "Lista Schindlera". Tym żyje cywilizowany świat.

Hutu nie powinien dłużej litować się nad Tutsi!. Na każdym Hutu ciąży obowiązek wzięcia w swoje ręce kwestii ostatecznego rozwiązania - ich bracia Tutsi muszą odejść - na zawsze! Przeszukać wszystkie domy, kościoły, zagajniki, wzgórza, miasta i wsie w poszukiwaniu zdrajców, krwiopijców. Ci, którzy okażą litość - to też zdrajcy!!! Oto czym żyje Ruanda! Rozpoczyna się trzecie największe ludobójstwo XX wieku. Paleni żywcem, topieni w dołach kloacznych, raz po raz uderzani maczetami kobiety, mężczyźni i dzieci wciąż wołają o pomoc. Będą o nią wołać codziennie, przez kolejnych 100 dni.

Świat patrzy, liczy, kalkuluje i milczy.

Ruanda nie ma nic do zaoferowania, brak minerałów, naturalnych bogactw. A rzeź? Przecież to Afryka, tam cały czas trwa jakiś konflikt. Francja, która jeszcze do niedawna interesowała się Ruandą wysyłając swych żołnierzy by pomogli despotycznemu prezydentowi zatrzymać marsz zbuntowanych Tutsi na pałac i która razem z RPA i Egiptem masowo wysyłała broń(2) teraz odwraca się plecami. Na wieść o pogromach ówczesny prezydent Francji, François Mitterrand, stwierdzi jedynie "Cóż, w tego typu krajach, do ludobójstwa nie przywiązuje się aż takiego znaczenia". Bill Clinton, który codziennie dostaje dokładne raporty na temat rzezi w Ruandzie, wtóruje - mówiąc, że odnotowuje się jedynie przypadki ludobójstwa i zakazuje urzędnikom używania słowa "ludobójstwo". Kofi Annan, odpowiadający wtedy za siły pokojowe ONZ ignoruje, napływające jeszcze przed rozpoczęciem się pogromów, ostrzeżenia. Siły ONZ zostają wycofane z Ruandy - z 2519 żołnierzy na miejscu pozostaje 270, którzy otrzymują wyraźny zakaz podejmowania jakiejkolwiek interwencji. Chiny, Rosja, Wielka Brytania uznają wciąż trwająca masakrę za "wewnętrzną sprawę Ruandy".Brytyjska firma Mil-Tec Corporation Ltd, zaopatrując bojówki i armię Hutu w broń co najmniej od czerwca 1993 do połowy lipca 1994, zarabia 4.8 miliona dolarów. W przeciągu trzech miesięcy ginie na oczach obojętnie przypatrującego się świata około miliona ludzi.

Rozpad świata mnie nie dotyczy.

6 kwietnia 2009 minęło piętnaście lat od tragicznych wydarzeń w małym, ledwie widocznym na mapie, kraju afrykańskim. Po 1994 roku świat kilkakrotnie wyrażał oburzenie zachowaniem zachodnich przywódców; przywódcy niejednokrotnie próbowali się tłumaczyć. Powstało kilka wstrząsających filmów inspirowanych wydarzeniami w Ruandzie i zostało opublikowanych wiele raportów mówiących o międzynarodowej odpowiedzialności za tą tragedię. Ale czy coś się naprawdę zmieniło w naszym postrzeganiu dalekiego świata? Czy wstydzimy się tego, że nie zaangażowaliśmy się wtedy i nadal często nie angażujemy się w pomoc krajom dalekim, ubogim, których nazwy brzmią często tak egzotycznie, że możnaby powątpiewać czy naprawdę istnieją? Czy mamy wyrzuty sumienia lub zastanawiamy się nad tym dlaczego rządy bogatych krajów, dlaczego rząd naszego kraju decyduje się pomagać tym a nie innym, interweniować w przypadku konkretnych konfliktów, zupełnie ignorując inne?

Odległość od ofiar nieszczęść zniekształca nasze postrzeganie rozgrywających się na co dzień tragedii, zmienia kształt moralnego rachunku. Choć żyjemy w świecie globalnym, to nadal myślimy wąskimi kategoriami. Rozpad świata mnie zwyczajnie nie dotyczy, bo go nie widzę, nie doświadczam. A jednak pomoc potrzebującym jest nie tylko naszym moralnym obowiązkiem, ale również koniecznością. Powinniśmy pamiętać, że XXI wiek to świat głębokich zależności, w którym konflikt między bogatym zachodem i potrzebującym wschodem coraz częściej się uwidacznia i zaostrza i w którym dotąd "egzotyczne" kraje stają się dosłownie i w przenośni coraz nam bliższe.

1. Jest to nadawany kilka razy dziennie, w czasie rzezi, apel i jednocześnie rozkaz propagandowego Radio Mille Collines. Źrodło: R. Kapuściński, "Wykład o Ruandzie", Heban.

2. Źródło: R. Kapuściński, "Wykład o Ruandzie", Heban.

Zdjęcie: z filmu "Hotel Ruanda"


Komentarze (zapraszamy do dyskusji):

Aleksandra Gutowska / 3 czerwca 2009

Nie bardzo rozumiem ten tekst... Byłam w Ruandzie i bardzo interesuje mnie jej historia... ale ten tekst nic nie wnosi... a PRZEDE WSZYSTKIM NICZEGO NIE TŁUMACZY. Jest jedynie powtórzeniem, tego co wszyscy wiedzą - że zachód nic nie zrobił... a nie ma nic o tym dlaczego doszło do ludobójstwa - A może autorka po prostu tego nie wie?
Moim zdaniem, przykład Ruandy jest trudny... i namawianie ludzi do pomocy (jakiejkolwiek), bez znajomości tego kraju, jego historii i problemów... jest bardzo GŁUPIE I NIEODPOWIEDZIALNE!!!
Zamiast tego typu apelów może rozsądniej byłoby napisać jakiś tekst o historii Ruandy? bo niby skąd ludzie mają wiedzieć, dlaczego doszło w Ruandzie do tej tragedii...

Kasia Zegadlo / 22 czerwca 2009

Pani Olu, bardzo dziękuję za zainteresowanie oraz interesujące podsumowanie. W pełni zgadzam się z Panią, że przykład Ruandy jest trudny i warto mówić o przyczynach tej masakry ponieważ wiele wyjaśniają. Odsyłam Panią oraz wszystkich zainteresowanych do artykułów p. Wojtka Jagielskiego, wykładu o Ruandzie p. R. Kapuścińskiego czy obejrzenia filmu Hotel Ruanda. Ponadto w internecie z łatwością, jeśli znajdzie Pani chwilę, odszuka Pani wnikliwe analizy, artykuły a nawet raporty na ten temat. Moim celem nie było jednak ukazanie czytelnikom przyczyn ludobójstwa, tym bardziej, że wielu zrobiło to już o wiele lepiej niż ja bym była w stanie, a jedynie ukazanie paradoksu obojętnie przyglądającego się cywilizowanego swiata jednej z największych tragedii XX wieku. Doskonale wiem, że często się o tym mówi nawet teraz i że moja nieśmiała próba ujęcia tego tematu była kolejnym powtórzeniem. Mam jednak dziwne wrażenie, że tragiczna historia Ruandy nie nauczyła świata pouczającej lekcji i że to właśnie o braku globalnej odpowiedzialności należy mówić. Również dziś, w obliczu dotkliwych skutków zmian klimatycznych, jesteśmy świadkami rozpaczliwego apelu krajów rozwijających się, jednak kraje rozwinięte, w tym również Polska, pozostają obojętne na ich wołanie o pomoc. Moim zdaniem należy mówić o tym, co może już wszyscy wiedzą, że zachód nic nie zrobił wtedy i że niewiele się do tej pory zmieniło. Może to idealistyczne, a może nawet banalne, ale myślę, że warto mówić o naszej odpowiedzialność za innych, myślę, że warto w takich przypadkach się powtórzyć nawet więcej niż raz.

Aleksandra Gutowska / 26 czerwca 2009

Nie zgodze sie, ze: "warto mowic, ze Zachod nic nie zrobil", bo nie chodzi o to by ludzie robili cokolwiek lecz by zaangazowali sie rozmiejac problem, w ktorego rozwiazaniu chca pomoc. Nawolujac do aktywnosci TRZEBA wyjasnic, jakiej aktywnosci sie oczekuje... Dobrymi checiami pieklo wybrukowane, i juz nie raz Ruanda czy tez inne kraje tzw. Globalnego Poludnia tego doswiadczyly. Jestesmy odpowiedzialni za innych, ALE JESTESMY BARDZO ROZNI, I PRZEZ TYPU APELE, BEZ WYJASNIENIA TYCH ROZNIC (HISTORYCZNYCH, KULTUROWYCH, SPOLECZNO-GOSPODARCZYCH)... skazujemy Ruandyjczykow na litosc Zachodu, ktora nie rozwiaze ich problemow.
Gratuluje, ze Pani czyta o Ruandzie, ale Pani czytelnicy moze nie czytaja, i prosze piszac artykuly przede wszystkim o tym pamietac. Skoro czuje Pani odpowiedzialnosc za innych, prosze na rowni za Ruandyjczykow czuc sie odpowiedzalna za swoich czytelnikow.
Fragmenty, ktore Pani cytuje akurat z Kapuscinskiego oprocz dreszczyku emocji, nie wnosza nic...

Lewy / 5 lipca 2009

Na czym polegała narastająca od pokoleń tragiczna sytuacja Ruandy opisuje Jared Diamond w swej książce "Upadek"(i moim skromnym zdaniem robi to perfekcyjnie.)

Kasia Zegadlo / 6 lipca 2009

dzięki Lewy! bardzo się cieszę z kolejnego komentarza i propozycji książki - mam nadzieję, że zachęci to pozostałych do lektury.

Co do poprzedniego komentarza - TAK, każdy z nas jest inny. Myslę, że w myśl tej zasady nie musimy się zgodzić, Pani Olu - ja uważam, że warto pisać, ponieważ to kwestia uświadamiania czytelnikom, że taka sytuacja ma wogóle miejsce i że niewiele się zmienia w naszym postrzeganiu dalekiego świata, mimo że sam świat się zmienia i może okazać się, że pomoc nie tylko jest naszym moralnym obowiązkiem, ale koniecznością - np. już teraz w Indiach buduje się obronny mur z zasiekami przed klimatycznymi uchodźcami z Bangladeszu, niedługo uchodźców z krajów borykających się z negatywnymi skutkami zmian klimatu będzie więcej i istnieje całkiem realna szansa na to, że niedługo kraje rozwinięte, w tym również Polska, staną w obliczu niekontrolowanego napływu ludności.

Artykuł nie jest apelem do niesienia pomocy Ruandzie, ale zachętą do zastanowienia się nad kwestią pomagania innym i naszego postrzegania ofiar nieszczęść. Co do jego walorów estetycznych...cóż - każdy z nas jest INNY i każdy z nas ma prawo do własnego zdania - raz jeszcze dziękuję za Pani wypowiedź krytycznie oceniającą mój artykuł.

/ 18 lipca 2009

Nie do konca Pani rozumie, co staram sie przekazac... Tu nie chodzi o zadne walory estetyczne... a o to, czy tekst przekazuje jakas wartosciowa informacje, ktora oceniam na podstawie faktow, ktore sa w niej przytoczone, a nie Pani stylu lub jezyka (wowczas moglibysmy rozmawiac o walorach estetycznych)

Prosze przeczytac:
Hutu nie powinien dłużej litować się nad Tutsi!. Na każdym Hutu ciąży obowiązek wzięcia w swoje ręce kwestii ostatecznego rozwiązania - ich bracia Tutsi muszą odejść - na zawsze! Przeszukać wszystkie domy, kościoły, zagajniki, wzgórza, miasta i wsie w poszukiwaniu zdrajców, krwiopijców. Ci, którzy okażą litość - to też zdrajcy!!! Oto czym żyje Ruanda! Rozpoczyna się trzecie największe ludobójstwo XX wieku. Paleni żywcem, topieni w dołach kloacznych, raz po raz uderzani maczetami kobiety, mężczyźni i dzieci wciąż wołają o pomoc. Będą o nią wołać codziennie, przez kolejnych 100 dni.

I zastanowic sie:

Czy ten tekst namawia do pomagania innym, byc moze dalsze jego partie to robia, ale przede wszystkim wypacza problem, o ktorym mowi... czyli poglebia istniejace stereotypy o Ruandzie i jej mieszkancach, zamiast tlumaczyc na czym polegala ta tragedia...

Nie ma Pani pojecia co przeszli Ruandyjczycy... zreszta ja tez nie mam... moze ktos kto przezyl, w ktoryms z obozow koncentracyjnych potrafilby lepiej rozumie i lepiej potrafilby wyjasnic tragizm ludobojstwa, dlatego wlasnie refleksja nad tym co sie pisze jest tym bardziej wskazana.


Dodaj komentarz — zapraszamy do dyskusji!

 
Nasi Partnerzy Amani Kibera Instytut Globalnej Odpowiedzialności Counter Balance Polska Akcja Humanitarna Grupa Zagranica Bankwatch Network Polska Zielona Sieć