"Ratujmy Afrykę" - Jeffrey Sachs w Klubie "Goście Gazety"

Polecamy artykuł "Ratujmy Afrykę" - Jeffrey Sachs w Klubie "Goście Gazety".

Bogate kraje będą bezpieczne dopiero wtedy, kiedy dopilnują, żeby każda część świata miała szansę na sukces - Jeffrey Sachs.

Jeffrey Sachs: Przez ostatnie 22 lata starałem się zbierać pieniądze dla krajów przechodzących kryzys. W 1985 r. pojechałem do Boliwii ogarniętej kryzysem, w 1989 r. byłem w Polsce, od 1995 r. pracuję w Afryce. To jest mój sposób na życie. Nie najlepszy, bo zawodowym zbieraczom funduszy cały czas ktoś zatrzaskuje drzwi przed nosem. Ludzie nie chcą pamiętać, że każdy z nas w jakimś momencie, na jakimś etapie życia potrzebował pomocy. Mój największy krytyk w USA prof. Easterly z uniwersytetu w Nowym Jorku napisał ostatnio, że jest przeciwnikiem pomocy. On sam jednak zdobył wykształcenie dzięki stypendium. Dla mnie to śmieszne, że ktoś, komu dano dziesiątki tysięcy dolarów stypendium, mówi, że to za dużo, gdy proszę go o 60 dol. na Afrykę.

Gdy przyjechałem do Boliwii, zobaczyłem tam chaos, hiperinflację, ludzi bardzo biednych. Zobaczyłem kraj, który miał za sobą wiele rządów wojskowych, zamachy, przemoc. Uznałem, że absurdem jest oczekiwać, by Boliwia zwróciła swój dług zagraniczny w tym właśnie momencie, gdy walczy o przetrwanie. Zacząłem tłumaczyć, że kraj, który jest tak biedny, nie powinien zwracać swojego zadłużenia Stanom Zjednoczonym.

W 1989 r. zostałem zaproszony do Polski. Polska też miała ogromne zadłużenie. Gdy przyjechałem do waszego kraju w połowie 1989 r., zaczynał się tu okres przejściowy. Ludzie bardzo się bali tego, co może się stać. Wiele osób uważało, że Polsce grozi wojna domowa. Sklepy były puste, ludzie na ulicach dosłownie płakali. Powiedziałem: powinniśmy anulować polskie zadłużenie. Sprzeciwiły się temu Niemcy. Poszedłem więc do Biblioteki Kongresu i znalazłem tam informację o anulowaniu niemieckiego zadłużenia w 1953 r. Przekazałem tę informację panu Balcerowiczowi, by mógł ją wykorzystać w rozmowie z rządem niemieckim. I kanclerz Kohl we wspaniały sposób powiedział: rzeczywiście, część naszego długu też została anulowana, więc może powinniśmy rozważyć tę kwestię dla Polski.

W latach 1992-93 pracowałem w Rosji, doradzałem prezydentowi Jelcynowi. Starałem się bardzo zorganizować pomoc dla Rosji. To była moja największa porażka. Jak pamiętacie, 18 lat temu kraje zachodnie stworzyły fundusz stabilizacji złotego i przeznaczyły na ten cel miliard dolarów. Biorąc pod uwagę wielkość Rosji, doszedłem do wniosku, że potrzebujemy 5 mld dol. funduszu, żeby ustabilizować rubla. Próbowałem sprzedać ten pomysł rządowi amerykańskiemu. Zero sukcesu. Rosja generalnie dostała bardzo niewielką pomoc. Sporo czasu zajęło mi zrozumienie, dlaczego tak się stało.

Dziś to rozumiem. Politycy w Waszyngtonie nie byli zainteresowani stabilizacją sytuacji w Rosji. Byli zainteresowani przewagą militarną USA. Byli zainteresowani tym, żeby Polska była wschodnią flanką NATO, ale nie zależało im na odbudowie Rosji. Cały czas postrzegali Rosję jako strategicznego przeciwnika, nie zaś nowego członka społeczności demokratycznej. Moją opinię, że w Rosji właśnie zakończyła się epoka tyranii i powstała szansa na odbudowę wolności, uważali za coś bardzo naiwnego. Rosyjska reforma poszła zdecydowanie gorzej, niż mogłaby pójść, gdyby była hojniej wspierana przez Stany Zjednoczone. Gdyby tak się stało, świat nie stałby dziś przed tak poważnymi wyzwaniami, przed jakimi stoi.

Do Afryki pojechałem po raz pierwszy w 1995 r. Zobaczyłem coś, czego nawet nie byłem w stanie sobie wyobrazić. Ogromną ilość cierpienia. Zobaczyłem dzieci chore na malarię i AIDS, które umierały, bo nie dostawały żadnych leków. A wszystko to działo się pod koniec XX wieku.

Gdy przebywałem w Polsce, miałem dla niej jasną receptę: liberalizacja, stabilizacja i prywatyzacja. Ale w Polsce były asfaltowe drogi, elektryczność, bieżąca woda, szkoły, szpitale, ambulatoria. Wszyscy umieją czytać i pisać, nie ma AIDS, nie ma malarii. W Ghanie nie ma asfaltu na drogach, nie ma świateł na ulicach, nie ma bieżącej wody, nie ma wystarczająco dużo żywności do jedzenia. Panuje epidemia AIDS i malarii.

Zaczęto wtedy pisać: "Sachs kiedyś był za rynkiem, a dziś jest przeciwko rynkowi. W Afryce pokutuje za grzechy w Polsce". Wiele osób pytało mnie: Kiedy znowu zmieni pan zdanie? Tłumaczyłem sto razy, że ja nie zmieniłem zdania, ja po prostu zmieniłem kraj, w którym pracuję. W Polsce można rekomendować pewne rozwiązania, ale w Malawi i Ghanie, w Senegalu i Tanzanii trzeba rekomendować coś innego.

Dostałem kiedyś list: "Panie Sachs, pan tyle mówi o pomocy. Dlaczego nie weźmie pan kraju, który jest tego warty? Choćby Izraela, który tak naprawdę powstał z biedy". Otóż Izrael dostał od USA taką pomoc jak cała Afryka razem wzięta.

Mówiąc o Afryce, ludzie powtarzają najgorsze stereotypy, czasem wręcz rasistowskie. Nie widzą tego, że po stu latach rządów kolonialnych wiele krajów miało może 10-20 osób z wykształceniem wyższym, gdyż częścią strategii rządów kolonialnych było odsuwanie edukacji od tych narodów. Nie budowano dróg, nie udzielano żadnej pomocy rozwojowej. Dlatego wiele krajów rozpoczęło swą niepodległość od totalnego analfabetyzmu, od braku dróg, od tego, że ludzie na wsi żyli na absolutnie najniższym poziomie.

Wiadomości, które dostajemy z Afryki, pochodzą ze stref kryzysu. Wiemy coś o Darfurze, wiemy coś o panu Mugabe w Zimbabwe, może coś o tym, ile ropy zostało ukradzione w Nigerii. Ale to tylko trzy kraje z 49 państw afrykańskich. Nie wiemy nic o Tanzanii, Malawi, Kenii, Ugandzie, Mali, Senegalu, Ghanie. A są to dziś kraje demokratyczne, które podjęły reformy gospodarcze.

Co więc należy zrobić? Wydaje mi się, że diagnozą dla Afryki są podstawowe inwestycje w infrastrukturę drogową, sieć energetyczną, wodę pitną, szpitale i szkoły. Możemy pomagać nie tylko w gotówce, ale często w postaci rzeczowej, rozwiązując bardzo konkretne problemy w konkretnych sektorach.

Gdy Kofi Annan był sekretarzem generalnym ONZ, pracowałem nad stworzeniem globalnego funduszu do zwalczania AIDS, gruźlicy i malarii w Afryce. W tej chwili jest to ogromny sukces. Oczywiście fundusz nie zlikwidował całkowicie epidemii, ale te pieniądze, które mieliśmy, uratowały miliony istnień ludzkich.

Globalizacja jest dobrym pomysłem. Jeśli nowoczesny kapitalizm zostanie połączony ze szczodrością, to może naprawdę przyczynić się do wzrostu standardów życia. Żadna część świata nie powinna być z tego wyłączona. Bezpieczni będziemy dopiero wtedy, kiedy dopilnujemy, żeby każda część świata miała szansę na sukces. Nie wierzę w wymuszanie sukcesu pod lufą pistoletu. Wydaje mi się, że wojna w Iraku była najgłupszym posunięciem polityki zagranicznej USA. Ale krajom nastawionym pokojowo, spokojnym, a zwłaszcza demokratycznym powinniśmy naprawdę pomagać. Także w interesie własnym, ponieważ to spowoduje, że ten świat będzie dla nas bezpieczniejszy.

Co to oznacza dla Polski? Polska też uzyskała pomoc na początku transformacji. Ta pomoc pozwoliła wam uruchomić proces przemian. Wydaje mi się, że w tej chwili Polska jest w stanie zacząć udzielać pomocy innym krajom.

Maciej Kuźmicz, "Gazeta": Najważniejsza kwestia, która pojawia się dziś w Polsce w debacie na temat pomocy, dotyczy tego: co dostaniemy w zamian?

Sachs: Dokładnie takie pytanie zadawano mi w 1989 r. w sprawie Polski. To samo pytanie zadawano przy okazji planu Marshalla czy środków na odbudowę Japonii. Zawsze padają takie pytania i zawsze odpowiedź brzmi tak samo: żyjemy w świecie powiązanym na wiele sposobów i nawet nasz humanitaryzm nie jest czysto altruistyczny. Nasze poczucie altruizmu bierze się stąd, że w toku ewolucji, gromadzenia doświadczeń, ludzie zaczęli rozumieć, że pomagając innym, mają szansę, że inni im pomogą, kiedy będą tego potrzebowali.

Dla wielu ludzi jest to kwestia obowiązku moralnego. Wielu ludziom wystarcza to, że pomoc wzajemna jest podstawowym obowiązkiem w nauczaniu Kościoła. Inni chcieliby jednak argumentów geopolitycznych czy gospodarczych albo np. argumentu związanego z niechcianą migracją. Mogę przedstawić te argumenty. Afryka liczy dziś 800 mln ludzi. Połowa z nich żyje w ekstremalnie trudnych warunkach - chorób, zagrożeń, desperacji. Jak wiadomo, ci, którzy są najbiedniejsi, mają najwięcej dzieci, najwyższą populację. Jeśli utrzymają się obecne trendy, w 2050 r. w Afryce żyć będzie 1,7 mld ludzi. Wyobrażacie sobie państwo 1,7 mld ludzi w jeszcze trudniejszych warunkach niż teraz? Więcej głodu, więcej chorób, więcej problemów środowiskowych, zero rozwoju gospodarczego. Jeżeli tak będzie, Europa znajdzie się pod ogromną, niewyobrażalną wręcz presją tego, co będzie się działo na kontynencie afrykańskim.

Mogę przedstawić jeszcze inną odpowiedź. Od stuleci świat krzywdził Afrykę, ale dziś krzywdzi ją szczególnie, gdyż zmiany klimatyczne uderzają w Afrykę zdecydowanie bardziej niż w jakikolwiek inny kontynent. W Afryce jest wystarczająco gorąco, a rosnące temperatury zmniejszają produkcję żywności, zwiększają zaś częstotliwość zarówno powodzi, jak i susz. Niektórzy mówią: tu nawet nie chodzi o pomoc. Chodzi o restytucję krzywd, które już wyrządziliśmy.

Ryszard Petru, bank BPH: Mówi pan, że jest bardzo wiele krajów demokratycznych, które potrzebują pomocy. Ale jest też wiele krajów biednych, lecz niestety skorumpowanych. Czy pan by doradzał, żeby długi tych krajów spisywać na straty?

Sachs: Gdy podjąłem swą misję w Polsce, wszyscy mówili: To się nie może udać. W tym kraju nie ma szans na stabilizację. Gdy w Afryce przedstawiłem program walki z malarią, mówili: Och, moskitiery! Zaraz wszystkie rozkradną. Gdy zalecałem walkę z wirusami, usłyszałem: No nie, Afrykanie nie mają poczucia czasu. Po co dawać im leki, skoro nie będą wiedzieli, kiedy podać lek?

To wszystko nie jest to aż takie trudne, jak się z pozoru wydaje. Dwa lata temu zalecałem władzom Malawi, by najbiedniejszym rolnikom dać bony na zakup jednego worka nawozu. Dziś ten kraj ma największe zbiory w swojej historii. Kenia dostała 6 mln dol. na pomoc dla najbiedniejszych i w tej chwili miliony ludzi poddawane są bardzo skutecznemu leczeniu. Trzeba tylko postawić pierwszy krok.

A jeśli chodzi o korupcję... Cóż, korupcja istnieje wszędzie. Jeśli w biednym kraju urzędnik zarabia 60 dol. miesięcznie, to oczywiście przyjmuje drobne łapówki. Ale to nie jest problem. To nie przeszkadza nam budować szkoły, elektrownie, drogi. Nie lubię pomocy budżetowej. Wolę pomoc ukierunkowaną: za te pieniądze wybudujemy tyle i tyle kilometrów dróg, 60 małych przychodni, zatrudnimy 3 tys. pielęgniarek. Chcę widzieć, na co te pieniądze idą. Chcę to policzyć. Gdyby się okazało, że się pomyliłem, to mogę spowodować, żeby system pomocy się zmienił, żeby działał w sposób właściwy.

Pytanie z sali: 18 lat temu spotkaliśmy się w Alejach Ujazdowskich. Pan wtedy tryskał optymizmem. Dziś tego optymizmu u pana profesora nie widzę, ale widzę tę samą energię co wtedy.

Sachs: Cieszę się, że znowu pana widzę. Jestem pod ogromnym wrażeniem ponownej wizyty w waszym kraju. Moim marzeniem była Polska w Europie. Takie też było - myślę - wasze marzenie. To marzenie ziściło się. Warszawa jest dziś pięknym miastem. Oczywiście nie wszystko jest idealne tak jak wszędzie, ale Polska jest krajem naprawdę pięknym i ma wspaniałe osiągnięcia. Głęboko wierzę, że dalej będzie odnosiła wspaniałe sukcesy.

* Prof. Jeffrey Sachs - ekonomista, dyrektor Instytutu Ziemi na Columbia University. Od lat 80. był doradcą wielu rządów (m.in. Polski) dążących do uporania się z kryzysem gospodarczym. Był też konsultantem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego i OECD. Sekretarz generalny ONZ Kofi Annan mianował go swoim specjalnym doradcą ds. milenijnych celów rozwojowych. W Polsce ukazała się jego książka „Koniec z nędzą. Zadanie dla naszego pokolenia” (2006). W Polsce odbierał doktorat honoris causa na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie.

Źródło: Ratujmy Afrykę, Gazeta Wyborcza 13.10.2007


 
Nasi Partnerzy Amani Kibera Instytut Globalnej Odpowiedzialności Counter Balance Polska Akcja Humanitarna Grupa Zagranica Bankwatch Network Polska Zielona Sieć