Kazachstan
"Do granicy chińskiej było jeszcze około 100 km, zapadała noc, robiło się coraz zimniej. Wiał silny wiatr przed którym nie było można się ukryć ponieważ wokół była otwarta przestrzeń.
Od kilku godzin szedłem wzdłuż drogi po której raz na jakiś czas przejeżdżał samochód ale żaden nie chciał się zatrzymać. Zacząłem obawiać się, że mogę nie doczekać ranka z powodu zimna, tym bardziej, że nie miałem odpowiednich ubrań na taką pogodę. Około godziny 23.00 zobaczyłem przed sobą maleńką wioskę. W jednym z drewnianych domków świeciło się światło, wiedziałem, że najrozsądniejszym będzie zastukać do drzwi i poprosić o pomoc. Ciężko mi było zdobyć się na odwagę aby to zrobić, bo nigdy wcześniej nie prosiłem obcych ludzi o nocleg. Podszedłem do drzwi i zastukałem, usłyszałem pytanie ,,kto tam" ? Nie wiedząc co odpowiedzieć zastukałem jeszcze raz, po czym usłyszałem "wejdź". Kiedy wszedłem do środka, poczułem cudowne ciepło i zobaczyłem mężczyznę siedzącego w koncie izby, który na plecy miał zarzuconą starą dresową bluzę. W myślach dziękowałem losowi za to, że sprawił iż znam język rosyjski. Wyjaśniłem mu kim jestem i jak się tu znalazłem. On okazał się bardzo życzliwym człowiekiem. Nie wiele mówił o sobie ale w pewnej chwili zapytał czy widziałem kiedykolwiek człowieka bez rąk. Nie wiedziałem o co mu chodzi, po chwili przyjrzałem się i zobaczyłem, że przecież ten człowiek nie ma obu rąk, a ja myślałem, że ma je schowane pod bluzą. Na temat swojego kalectwa powiedział tylko tyle, że stało się to kiedy był mały. Zaraz potem zmienił temat. Poczułem się dziwnie, ponieważ chwilę wcześniej opowiadałem mu jakie wspaniałe mam życie, które spędzam w podróży , jak bardzo cieszę się wolnością nie zdając sobie sprawy, że opowiadam mu o tym czego on prawdopodobnie nigdy nie doświadczy.
On uśmiechając się powiedział: ,,Miałeś dużo szczęścia, że urodziłeś się w lepszym miejscu i twoje życie tak się potoczyło. Ja nigdy stąd nie wyjadę bo nie wierzę w to żeby za mojego życia sytuacja w Kazachstanie się zmieniła i ludzie mieliby większe możliwości, a poza tym komu potrzebny jest taki kaleka." Widziałem, że pod tym uśmiechem jest wielka rozpacz. Zdałem sobie sprawę, że jakiekolwiek słowo z mojej strony byłoby nie na miejscu. Poraz kolejny w życiu, lecz tym razem berdzo silnie poczułem jak niedojrzały jestem ze swym ciągłym narzekaniem. Jedyne co mogłem w tamtej chwili zrobić to, swoim zachowaniem dać mu do zrozumienia, że go lubię, szanuję i podziwiam. Rodzina ta ugościła mnie najlepiej jak była w stanie. Dostałem łóżko z czystą pościelą.
Na drugi dzień zjedliśmy razem śniadanie , a na drogę dostałem kawałek chleba. Postanowiłem, że kiedyś tam jeszcze przyjadę."
Ze strony www.kurc.pl