Eko-rolnictwo po polsku: pomiędzy misją, dotacjami a eko-modą

Na świecie możemy zaobserwować rosnącą modę na eko-rolnictwo. Michelle Obama, żona prezydenta USA, postanowiła włączyć się w promowanie rolnictwa i ogrodnictwa ekologicznego, zakładając warzywny ogród ekologiczny mieszczący się w ogrodach Białego Domu. Jak donosi New York Times z 19.03.2009 roku, ekologiczny ogród, obejmujący aż 55 odmian warzyw, ma dostarczać jedzenie na oficjalne posiłki prezydenckiej rodziny. Pani Obama chce w ten sposób zwrócić uwagę Amerykanów, a szczególnie dzieci, na znaczenie zdrowej diety opartej na jedzeniu wytwarzanym lokalnie i ekologicznie. Sama przyznała, że chce zmienić także własne nawyki, gdyż nigdy nie uprawiała ogródka, a jako pracująca matka, karmiła dzieci pizzą i hamburgerami, co doprowadziło do ich nadwagi. Ponadto, za cel polityczny stawia zmniejszenie zależności USA od wielkich przemysłowych farm, zużywających duże ilości sztucznych nawozów i ropy. Przesłanie pierwszej damy USA brzmi: „Nie ma nic bardziej ‘cool’ niż wpaść do Białego Domu, zerwać parę warzyw, a potem ciąć je i gotować w kuchni wraz z Cris, Samem oraz Billem, odczuwając prawdziwą radość z owoców własnej pracy” (New York Times, 19.03.2009).

Ekologiczny ogród przy Białym Domu ma znaczenie symboliczne i jest bodajże najdonioślejszym wskaźnikiem płynącej z Zachodu mody na eko-rolnictwo i ekologię. Brytyjski książę Karol już od kilku lat propaguje eko-rolnictwo i odwiedził także polskich eko-rolników. Eko-modę widać w nowych berlińskich wieżowcach, które zbierają wodę deszczową i mają swe własne ogródki, oraz na licznych targowiskach i w sklepikach bio, organic, eko obecnych w niemal każdym mieście zachodniej Europy powyżej 50 tysięcy mieszkańców. Na Zachodzie nawet supermarkety, kontrolujące blisko 80% handlu detalicznego, otworzyły przestrzenie swych półek dla towarów z certyfikatami. Czy eko-rolnictwo i eko-moda rozwija się również w Polsce?

Eko-rolnictwo w Polsce

W latach 2006-2007, w ramach badań polskiego eko-rolnictwa, przeprowadziłem prawie 30 wywiadów z eko-rolnikami i eko-rolniczkami z obszaru całej Polski. W opublikowanej pracy (link poniżej artykułu) analizowałem rozwój tej dziedziny ludzkiej działalności, jej organizację, wartości i motywacje eko-rolników, specyfikę procesu konwersji oraz wspólne rytuały, takie jak pielgrzymki do Częstochowy.

Ważnym pytaniem, które stawiałem eko-rolnikom w trakcie badań, było: czym jest eko-rolnictwo – rodzajem hobby, misji czy zwykłą działalnością zarobkową? W ocenie instytucji certyfikujących i prawodawców to po prostu zawód. Jednakże historia eko-rolnictwa związana jest z ruchem społecznym dążącym do harmonii człowieka i przyrody, jest to też projekt etyczny (szacunek dla ziemi, etyczne traktowanie zwierząt). Zauważyłem, iż rolnictwo ekologiczne ukształtowało się w opozycji do rolnictwa technologicznego lub przemysłowego, zwanego powszechnie konwencjonalnym – w mowie potocznej eko-rolnicy określają siebie jako ekologię, a przeciwników jako konwencję. Tytuł konwencjonalności wynika z przewagi siły po stronie chemicznego rolnictwa. W sytuacji gdy eko-rolnictwo stanie się dominującym sposobem uprawy ziemi i hodowli zwierząt uzyska tytuł „konwencjonalnego”.

Oburzenie moich rozmówców wywoływał fakt, iż prawo pozwala, by jedna osoba miała część ziem ekologicznych i część konwencjonalnych. Pewna eko-rolniczka zwróciła mi uwagę, iż „nam się to nie podoba, jak rozmawiam z rolnikami, bo jak jest ekologia, to już powinna być na całym gospodarstwie”. Chodziło jej bowiem o dokonanie wyboru światopoglądowego – albo jest się całkowicie za zdrową żywnością i ekologiczną filozofią prowadzenia gospodarstwa, albo dopuszcza się i wspiera stosowanie chemii. Podobnie niechętnie eko-rolnicy patrzyli na tzw. rolnictwo integrowane, mające sprowadzić stosowanie chemicznych nawozów i środków ochrony roślin do „niezbędnego minimum”, upatrując w tym rodzaj oszustwa.

Polska jest krajem szczególnie ważnym w historii rolnictwa ekologicznego, gdyż właśnie w położonych koło Wrocławia Kobierzycach w 1924 roku dr Rudolf Steiner przeprowadził pierwszy w historii kurs rolnictwa biodynamicznego. Fakt, iż Kobierzyce leżały wówczas na obszarze Niemiec, nie zmniejsza symbolicznego znaczenia tego miejsca. Przyciągało ono licznych zafascynowanych rolnictwem ekologicznym rolników z Zachodu, a niektórzy z nich, jak szwajcarski miłośnik biodynamiki Peter Stratenwerth, zdecydowali się pozostać na stałe w Polsce.

Wstąpienie do Unii Europejskiej można rozpatrywać jako czynnik dynamizujący powstawanie gospodarstw ekologicznych w Polsce, punkt zwrotny w historii polskiego eko-rolnictwa. Niemniej, czynnikiem, który spowodował przyspieszenie przestawiania się gospodarstw na metody ekologiczne była dostępność unijnych funduszy pomocowych. Według danych Najwyższej Izby Kontroli, w latach 2003-2005 nastąpił ponad 3-krotny wzrost liczby gospodarstw ekologicznych (z 2286 do 7813) i ponad 4-krotny wzrost powierzchni upraw ekologicznych (z 39,9 tys. do 167,7 tys. ha). Raport Inspekcji Jakości Handlu Artykułami Rolno-Spożywczymi (2009) dostarcza danych na temat ilości i struktury regionalnej gospodarstw ekologicznych w Polsce, złożonych na podstawie danych dostarczonych przez wszystkie firmy certyfikujące. Odnotowano tam 2,5-krotny wzrost liczby eko-gospodarstw w latach 2004-2006, poczynając od 3760 w 2004 roku do liczby 9194 w roku 2006, by osiągnąć stan 15206 na dzień 31 grudnia 2008 r. Postęp ten wydaje się niebywały, zważywszy, iż w roku 1990 mieliśmy w Polsce jedynie 27 eko-gospodarstw, w 1993 - 174, a w 1997 – 207.

Pomimo to niedorozwój polskiego ekorolnictwa w porównaniu z innymi krajami UE, jest znaczący: w Polsce liczba eko-gospodarstw nie przekracza bowiem 1% ogólnej liczby gospodarstw, podczas gdy średnia unijna wynosi 9%. W Europie odnotowuje się stały przyrost powierzchni upraw i rozwój rynku eko-produktów (ok. 0,5 mln hektarów w ciągu lat 2004-2007), średni europejski wzrost sprzedaży eko-produktów kształtuje się na poziomie 7,8% rocznie. Polska mając 168 tys. hektarów upraw ekologicznych jest daleka od europejskiej czołówki: zarówno Austria, jak i Czechy mają znacznie większą powierzchnię upraw – adekwatnie: 361 tys. ha oraz 255 tys. ha (Metera, D. i Sakowski, T., 2008. "Podręcznik rolnictwa ekologicznego", Radom: Centrum Doradztwa Rolniczego w Brwinowie, s. 11-13).

Misja kontra dotacja

Od początku lat 90-tych to sami eko-rolnicy zrzeszeni w stowarzyszeniu „Ekoland” decydowali o tym, kto ma prawo określić się mianem eko-rolnika i wyznaczali kryteria. Obecnie zajmuje się tym z mocy prawa kilka wyspecjalizowanych firm certyfikujących, co roku kontrolujących gospodarstwa i przyznających unijne oznakowania ekologiczności. Pewien rolnik ekologiczny określił jednostki certyfikacyjne mianem naszej policji – termin świadczący o oswojeniu się z działalnością tych jednostek oraz ich integralnej roli w świecie społecznym (nasza) i nacisku na śledczo-kontrolny wymiar ich działalności.

Niezależnie od kryteriów formalno-prawnych, dokonałem podziału typologicznego polskich eko-rolników ze względu na kryteria świadomościowe. Kierując się wizjami zawodu i formami autoprezentacji obecnymi w wywiadach wyróżniłem trzy zasadnicze typy rolników ekologicznych: ekorolnik dotacyjny, ekorolnik z misją (dwa podtypy: pionier i adept) oraz eko-rolnik kontemplacyjny.

Nie ma wątpliwości, iż spowodowany korzystnymi warunkami instytucjonalnymi, niezmiernie gwałtowny wzrost liczby gospodarstw miał charakter chaotyczny i wielu rolników dało się skusić dotacjom, nie mając świadomości złożonego charakteru gospodarowania ekologicznego. Eko-rolnicy z którymi prowadziłem wywiady często przytaczali znamienny przykład rolników z Marszałkowskiej, czyli cwanych wielkomiejskich biznesmenów, którzy kupili ziemie, najczęściej łąki, i pozorując uprawy ekologiczne otrzymało dopłaty. Udało mi się nawet porozmawiać z eko-rolnikami dotacyjnymi. Gdy zapytałem jednego, będącego w trackie przestawiania, o motywacje do przejścia na ekologię, odpowiedział: „Przede wszystkim pieniądze, tak, dopłaty. Znaczna suma nie taka zła. A, że koszty produkcji się zmniejszają, bo nie ma nawożenia, nie? Nie ma nawożenia, są dopłaty. Hektarów mamy w miarę dużo. Uznałem, że warto po prostu”. Eko-rolnicy dotacyjni są powszechnie nielubiani przez bardziej doświadczonych eko-rolników, gdyż nie mają wiedzy na temat dziedziny, którą się zajmują i traktują ją w sposób instrumentalny, są nastawieni na zarobek, a nie realizację wartości. Dodatkowo, doświadczeni eko-rolnicy zwracali uwagę na pewien absurd związany z organizacją systemu dopłat w Polsce, które wypłacane są każdemu posiadającemu ziemię, niezależnie od tego, czy produkuje na potrzeby rynku, czy nie. W ocenie jednego z eko-rolników: „Gospodarstw jest w tej chwili może z 5 tysięcy, a tych, co produkują na rynek, dla ludności do spożycia jest niewielu. Takich jest mniej niż tysiąc, pięciuset”.

To jest zawód z misją, produkcja zdrowej żywności dającej ludziom siłę i zdrowie. To nie jest żywność przemysłowa, która ludzi truje i napędza kiesę lekarzom. Żywność to jest medium, to coś z czego buduje pan własne ciało. Co pan będzie jadł, taki będzie. Tworzymy lepsze społeczeństwo przez zdrowszą żywność. Takie to pozytywistyczne, prawda?” – w taki sposób opowiedział mi o swoim zawodzie pewien eko-rolnik. Tych wszystkich eko-rolników, którzy poświęcają się swemu zawodowi, nawet wobec sprzeciwu rodziny i sąsiadów, a którym chodzi o szerszy cel społecznej przemiany nazwałem eko-rolnikami z misją. Misja nie stoi w sprzeczności z zarabianiem na produkcji rolnej, ba, godny zarobek gwarantuje lepszą realizację misji. Ci eko-rolnicy, którzy odnieśli sukces finansowy (niestety nie jest ich dużo), przyciągnęli swoim przykładem kolejnych sąsiadów do eko-rolnictwa. Wśród eko-rolników z misją możemy wyróżnić pionierów i adeptów. Pionierzy są skupieni głównie w stowarzyszeniu „Ekoland” i przecierali szlaki na początku lat 90-tych, kiedy ich stowarzyszenie zajmowało się certyfikacją produkcji ekologicznej, a reguły i normy były dopiero ustalane. Nie istniał również rynek żywności ekologicznej, pionierzy musieli tworzyć go od postaw, jeżdżąc do Warszawy i dużych miast. Eko-rolnicy z misją – adepci darzą szacunkiem pionierów i odczuwają z nimi wspólnotę ideałów, uznają rolnictwo ekologiczne nie tylko za zawód, ale za misję, czy sposób na życie.

Certyfikowane gospodarstwa ekologiczne posiadają nie tylko rodziny czy samotni rolnicy i rolniczki, lecz również organizacje, dla których funkcja produkcyjna gospodarstwa ma znaczenie drugorzędne. Istotne są dla nich sam proces pracy i kontakt z naturą. Zdrowa żywność jest dla nich wartością, lecz posiadają inne źródła utrzymania i tożsamość rolnicza jest dla nich tożsamością poboczną. Do tej grupy eko-rolników kontemplacyjnych zaliczyłem katolicką wspólnotę rekolekcyjną, która posiada niewielki sad ekologiczny czy inspirowaną hinduskimi ideami wspólnotę duchową, która podkreślała potrzebę braterstwa z innymi istotami i kontaktu z ziemią, a także osoby mieszkające w miastach, które ze względu na wyznawane wartości na drobną skalę uprawiają ziemię.

Jaka przyszłość?

Rolnictwo ekologiczne powinno oznaczać spójną filozofię i praktykę prowadzenia gospodarstwa, będącą wyrazem przemyślanego wyboru życiowego. Jednakże, aby eko-rolnictwo stało się znaczącą częścią gospodarki, potrzebne jest zarażenie pasją do tej dziedziny zwykłych rolników i konsumentów, również tych ukierunkowanych na pieniądze. Eko-moda to trend, który dociera do Polski i widać go na przykładzie międzynarodowej sieci hipermarketów, która również w Polsce zaczęła kampanię reklamową pod hasłem "organic" i oferuje w niektórych sklepach, jak na razie skromny, ale jednak obecny, regał z produktami ekologicznymi – niestety głównie importowanymi z Zachodu. Znana korporacja produkująca żywność dla dzieci również wprowadziła serie produktów z gwarancją ekologiczną.

Czy ekologiczna moda, której symbolem jest ogródek państwa Obama oraz zainteresowanie eko-rolnictwem ze strony hipermarketów i dużych korporacji pomogą polskim eko-rolnikom? Oczywiście za wcześnie jest na definitywną ocenę ciągle rozwijającego się zjawiska, jednak już teraz widać, że wielu z eko-rolników nadal ma problemy z dotarciem ze swymi produktami do zainteresowanych odbiorców, a część sprzedaje swoje wytwory w cenie produktów konwencjonalnych. Rynek żywności ekologicznej jest najsłabiej rozwinięty w małych i średnich miastach. Warszawa może odpowiadać za sprzedaż blisko połowy polskiej żywności ekologicznej, bowiem przetwórcy z odległych regionów Polski kierują tam często ponad połowę swej produkcji.

Ważnym rysem polskiego społecznego świata rolnictwa ekologicznego, oprócz wspomnianego niskiego stopnia integracji rolników i braku rozwiniętego rynku zbytu i słabości przetwórstwa, jest poczucie zagrożenia, obawy rolników i sympatyków – konsumentów, przed negatywnymi interwencjami płynącymi z Brukseli lub Waszyngtonu. Wiele portali poświęconych eko-rolnictwu i zdrowemu życiu opublikowało list protestacyjny przeciwko próbom zakazania przez Unię Europejską rolnictwa ekologicznego i wszelkiego rodzaju terapii naturalnych (zielarstwo, ajurweda, homeopatia). Powstała specjalna strona www.stopcodex.pl, mająca na celu sprzeciw wobec wprowadzenia przez Światową Organizację Zdrowia WHO i Światową Organizację Żywnościową FAO kodeksu żywnościowego, który czyniłby rolnictwo ekologiczne nielegalnym. Nie zgłębiając się w tym momencie w rozważania na ile uzasadnione są te troski, warto zauważyć jak kruchym wydaje się los polskiego rolnictwa ekologicznego w oczach samych rolników i jego sympatyków oraz jak niskie jest zaufanie do polskich władz, Unii Europejskiej czy organizacji międzynarodowych.

Podsumowując, rolnictwo ekologiczne jest ważnym zawodem z powołaniem, tworzonym w dużej mierze przez ludzi z pasją. Oprócz uznania walorów zdrowotnych i jakościowych wytwarzanej przez nich żywności, warto też z tego powodu kupować produkty pochodzące z ekorolnictwa, wspierać rolników w wypełnianiu ich misji, kontaktować się ze stowarzyszeniami rolników czy uczestniczyć w lokalnych sieciach dystrybucji eko-żywności.

Autor: Piotr Bielski - socjolog, doktorant w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, jeden z autorów podręcznika „Wyzwania zrównoważonego rozwoju w Polsce” (dostępny jako bezpłatny e-book), publicysta i współpracownik licznych organizacji pozarządowych. Praca autora „Rolnictwo ekologiczne jako zawód i powołanie” jest dostępna bezpłatnie w internecie: http://www.qualitativesociologyreview.org/PL/Volume11/PSJ_monografie_5.pdf. Autor prowadzi również bloga.

Fot. ec.europa.eu



 
Nasi Partnerzy Amani Kibera Instytut Globalnej Odpowiedzialności Counter Balance Polska Akcja Humanitarna Grupa Zagranica Bankwatch Network Polska Zielona Sieć