Cel Polskiej Pomocy: zepchnąć Tanzańczyka z dachu?

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zorganizowało 24. kwietnia otwartą debatę pt. „Dlaczego warto pomagać? Współpraca rozwojowa jako narzędzie polityki zagranicznej". Organizator, ministerstwo odpowiedzialne za polską współpracę rozwojową, samo odpowiedziało na to ważkie pytanie. I wielu osobom - od lat współpracującym z partnerami w krajach Południa - oczy wypadły ze zdziwienia, jak nasi rządzący, zobowiązani do jak najskuteczniejszego wydatkowania pieniędzy na współpracę rozwojową, bez żenady promują tzw. "przyjazną współpracę biznesową".
Tak oto PAP cytuje Panią Minister K.Pełczyńską-Nałęcz odpowiadającą na tytułowe pytanie debaty: "Współpraca rozwojowa służy m.in. przyjaznej promocji biznesowej: my dajemy wam coś, bo jest wam to potrzebne, ale dajemy nasze, byście się przy okazji mogli temu przyjrzeć, a potem mogli sobie kupić więcej".W wywiadzie Pani minister podkreślała, że dzięki temu jest spełniony i warunek współpracy rozwojowej, i promocji naszego biznesu. Były wiceszef MSZ, obecnie prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej, Krzysztof Stanowski podkreślał, że: " (...)współpraca rozwojowa ma też polegać na tym, że będziemy sprzedawać polskie zboże, że polska firma będzie instalowała panele energetyczne np. w Afryce, a polskie masło będzie częścią pomocy charytatywnej." (pełny tekst artykułu + zrzut tekstu pod artykułem)
Czy nie należy promować polskiego eksportu? Należy - zgadzam się. Tak zadane pytanie nie wywołuje żadnych kontrowersji. Jednak dziwnym trafem zaledwie 19% Polaków uważa, że powinniśmy pomagać ze względu na potencjalne korzyści (wg badań opinii publicznej zlecanych co roku przez MSZ). Skąd ten rozdźwięk? Być może Polacy lepiej rozumieją ideę współpracy rozwojowej niż urzędnicy i politycy odpowiedzialni za jej wdrażanie? Bo promocja polskiego eksportu po prostu nie jest moralnie uzasadniona za pieniądze, których nadrzędnym celem ma być promocja rozwoju - również gospodarczego - krajów Globalnego Południa.
To oznacza, że kiedy umawiamy się, że dla społeczności danego regionu korzystne rozwojowo byłoby zainstalowanie paneli fotowoltaicznych w budynkach takich jak szkoła czy przychodnia, to robimy to wydając pieniądze jak najskuteczniej i maksymalnie wzmacniając społeczność regionu, czyli:
- szukamy najlepszych jakościowo paneli, jeśli są one produkowane lokalnie, to tym lepiej, ponieważ w ten sposób wartością dodaną tego działania jest wzmacnianie produkcji lokalnej; jeśli nie - szukamy jakości za rozsądną cenę;
- do ich instalacji szukamy lokalnych firm czy, przy mniejszej skali, spółdzielni - np. takich jak tanzańskie Centrum Zasobów Energetycznych w Oldonyosambu, lokalna spółdzielnia skupiająca techników, elektryków i rzemieślników.
Przyjmowanie dodatkowego założenia w postaci zatrudnienia polskich podmiotów sprawia, że koszt przedsięwzięcia wzrasta, czyli można zainstalować mniej paneli słonecznych, nie ma też wartości dodanej w postaci pozytywnego impulsu dla rozwoju lokalnej przedsiębiorczości. Ale polskie firmy mają zlecenia a to przecież dla nas dobrze - tylko że za te pieniądze nie o nasze dobro ma chodzić w pierwszej kolejności.
Taka polityka ma swoją nazwę, nazywa się pomocą wiązaną, o przepraszam - w tym wypadku "przyjazną pomocą wiązaną". OECD podaje, że w przypadku pomocy wiązanej koszt towarów i usług wzrasta o 15-30%, a w przypadku żywności o 35%(to w odpowiedzi na chęć sprzedaży polskiego zboża). Paryska Deklaracja nt. Efektywności Pomocy jako jeden z wskaźników wyznacza całkowitą rezygnację z wiązania pomocy, i wielu dużych donatorów zrezygnowało już całkowicie z tej formy współpracy. My natomiast idziemy pod prąd. Pod prąd logice, moralności, opinii Polaków, europejskim trendom, odpowiedzialności globalnej.
Eunice Pallangyo, szef tanzańskiej spółdzielni z Oldonyosambu nie zawraca sobie głowy europejską polityką, szuka zatrudnienia dla swoich specjalistów. David (na zdjęciu) od paru lat montuje z sukcesem instalacje solarne, w zeszłym roku robił to również w ramach programu Polska Pomoc. Czy polscy politycy będą usatysfakcjonowani dopiero wtedy, kiedy z tego dachu zepchnie Davida na ziemię polski technik? To będzie Polska Pomoc?